Pewnie się domyślasz, że ten tytuł to z mojej strony lekka prowokacja. Wśród znajomych jestem raczej tym nienormalnym tytanem pracy, który nie umie wysiedzieć w jednym miejscu i nawet na żagle zabiera ze sobą książkę. I faktycznie uwielbiam wszelkie sposoby na produktywność, wiecznie mam przy sobie jakieś checklisty. Namawiam do tego, żeby kuć żelazo, działać, działać i jeszcze raz działać. Ale dzisiaj będzie inaczej. Dzisiaj będę zachęcać do tego, żebyś się trochę ponudził!
Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, w jakich momentach wpadasz na swoje najlepsze pomysły? Założę się, że nie przy biurku albo nad kartką papieru. Czyli dokładnie nie wtedy kiedy trzeba. Najczęściej mówi się o nagłym przypływie weny albo nawet olśnieniu na spacerze, pod prysznicem, w kolejce w sklepie itd. (to dlatego dyktafon w moim telefonie jest zapełniony strzępkami tematów muzycznych a notatnik pęka w szwach od różnych ważnych pomysłów, które wpadły ot tak, przy okazji).
Może w takim razie warto sprawdzić, czy możesz prowokować takie przypływy weny samodzielnie? O pracy nad własną kreatywnością będzie jednak innym razem. Wróćmy do naszego lenistwa, bo przecież dla wielu z nas to wreszcie koniec z wyrzutami sumienia! Żartuję, nie ze mną te numery 😉
Czytaj dalej