Produktywność Strategia i rozwój

„Są lepsi ode mnie”, czyli jak pokonać syndrom oszusta?

25 października, 2021

Wśród muzyków często żartujemy sobie, że jak świetnie byśmy nie grali, zawsze znajdzie się jakiś 5-letni mały Azjata, który robi to lepiej od nas. I ile byśmy nie ćwiczyli – zawsze znajdzie się ktoś lepszy od nas. Ile byśmy nie osiągnęli w naszej dziedzinie – zawsze ktoś jest wyżej, dalej. Jako ludzie mamy zakodowane, żeby wiecznie porównywać się z innymi. Tracimy przez to wiarę w siebie i swoje możliwości. Mamy wrażenie, że ciągle jesteśmy niedoskonali, za mało umiemy, za mało ćwiczymy. Wmawiamy sobie, że coś chyba jest z nami nie tak. Znasz to skądś? Jeśli tak, pocieszę Cię – nie jesteś w tym jedyny. Psycholodzy nazwali taki model zachowania właśnie syndromem oszusta.

Co to jest syndrom oszusta?

Syndrom oszusta zadziwiająco często dotyka ludzi zdolnych, kreatywnych, ambitnych. To uczucie ciągłego niezadowolenia z siebie i brak wiary we własne możliwości. Wydaje się, że to wszystko, co do tej pory osiągnęliśmy to kwestia szczęścia, pojawienia się gdzieś w odpowiednim czasie.

Ktoś zachwyca się Twoim talentem? „Och, pewnie po prostu jest miły.”

Zdobyłeś ważną nagrodę? „No tym razem mi się udało, przyfarciłem!”.

„A co jeśli któregoś dnia ludzie odkryją, że nie jestem tak dobry jak myślą?”

Jeśli masz takie myśli to możesz dziś odetchnąć z ulgą, bo nie jesteś jedyny i da się to zwalczyć. Podobno na syndrom oszusta cierpiał nawet Albert Einstein, sądząc, że jego osiągnięcia naukowe są przeceniane.

Syndrom oszusta – czy dotyczy też Ciebie?

Jeśli utożsamiasz się z powyższym opisem, witam Cię w gronie „oszustów” 🙂 Wieczny perfekcjonizm, poczucie robienia zbyt mało, koncentrowanie się na błędach zamiast na sukcesach, poczucie bycia zwyczajnym a nie wyjątkowym – to charakterystyczne cechy syndromu oszusta. W dobie mediów społecznościowych tym bardziej jesteśmy narażeni na tego typu myśli, bo przecież na Facebooku mamy samych ludzi sukcesu, prawda? Raczej nikt nie wrzuca na Insta zdjęcia jak właśnie totalnie spalił obiad. Wszyscy gotują co najmniej na miarę MasterChefa. Nikt nie oznacza statusu, że przed chwilą skasował auto, które powinien spłacać jeszcze 3 lata. Że po raz kolejny nie zajął nic w konkursie. Że w tym miesiącu nie udało mu się sprzedać żadnego obrazu. Że totalnie przekręcił kwestie w ostatnim spektaklu. Widzimy tylko sukcesy i wydaje nam się, że to tylko my W KOŃCU! coś osiągamy po dziesiątkach nieudanych prób.

Jak zatem pokonać tego niezdrowego doradcę?

Przede wszystkim spójrzmy z przymrużeniem oka na te wszystkie wspaniałe obrazki, które widzimy w mediach społecznościowych. Jestem przekonana, że za każdym sukcesem stoi też wiele porażek. Są one nam potrzebne, dzięki nim się uczymy, wyciągamy wnioski i kolejne rzeczy robimy lepiej!

Mój niezawodny sposób na syndrom oszusta? Ciągle powtarzam sobie, żeby nie porównywać się z innymi, tylko ze sobą z wczoraj. Udało mi się dziś nauczyć czegoś nowego? Świetnie! Jeszcze wczoraj tego nie umiałam, jestem o krok dalej. Skończyłam ważne zlecenie? Super, jeszcze wczoraj nie mogłam go skreślić ze swojej listy to do. Takie myślenie napędza mnie do tego, żeby codziennie zrobić coś rozwojowego. I pomaga nabrać dystansu. Oczywiście nie zawsze się udaje, nie jest to takie proste 😉

Doceniajmy każdy swój najmniejszy sukces. Jeśli ciężko pracujemy, to nie jest to przypadek ani łut szczęścia, że udaje nam się osiągnąć fajne rzeczy. I spróbujmy odwrócić niechcianą przypadłość na swoją korzyść. Syndrom oszusta bywa wkurzający, ale pamiętaj, że może też być dobrym motywatorem do tego, aby ciągle nad sobą pracować i każdego dnia stawać się jeszcze lepszym.

Sprawdź także

Brak komentarzy

Skomentuj